Historyjki

Córka alkoholika

Była sobie pewna dziewczyna, miała rodziców i rodzeństwo. Będąc dzieckiem często uciekała w świat wyobrazi, gdzie tętniła miłość i ciekawe przygody, miała nawet swój sposób na strach, gdzie wyobrażała sobie chroniącego ją aniołka. Niektórzy mawiali, że chodzi z głową w chmurach. Nie wiedzieli co w tej głowie się dzieję. Nie wiedzieć czemu jej rodzice nigdy nie potrafili ze sobą rozmawiać. Nie potrafili stworzyć harmonii i bezpieczeństwa we własnym domu dla swoich dzieci. Być może dlatego, że sami pochodzili z „trudnych” domów. A jak wiadomo nie da się dać bliskim tego czego samemu się nie ma…

Mama często chodziła zdenerwowana, zawiedziona, zmęczona, samotna…. to wszystko doprowadzało do tego, że bardzo często krzyczała na swoje dzieci… Nie potrafiła być mamą, taką jaką być może chciała być… Przepełniała ją frustracja i nie widziała możliwości zmiany swojego życia. Nie miała wsparcia w mężu, ani we własnych rodzicach. Wstydziła się mówić komukolwiek o swoich uczuciach, i o tym, że sobie nieradzi, bała się zostać oceniona przez innych. Tata dzieci często pij, bardzo często… Przez to między innymi były ciągłe kłótnie w domu, na co musiały patrzeć dzieci. Pełne strachu, nie rozumiejące tego co się dzieję i dlaczego… Uciekały do swojego pokoju, czekając aż krzyki ustaną, zaciskając rękoma uszy i mrużąc oczy…

Być może ojciec dzieci chciał czegoś innego od życia…. Czuł się sam i zapijał swoje problemy. Nikt nie nauczył go jak żyć, jak być ojcem dla swoich dzieci, jak to jest mieć wspierającego, kochającego ojca. Nikt mu nie pokazał, że w domu się rozmawia, że dom powinien być ostoją rodziny. Nikt nie wiedział co w nim tkwi, dlaczego był taki niedostępny dla bliskich. Dlaczego nie znalazł w sobie odwagi by złamać ten krąg milczenia trwający w domu i pokazać, że można inaczej. Być może był zbyt słaby by coś zmienić i to był kolejny powód do sięgnięcia po butelkę…. Być może….

Pewnego dnia, gdy ojciec wrócił pijany i po raz kolejny zrobił w domu awanturę o wszystko, matka zabrała najmłodsze dziecko z domu uciekając przed rozwścieczonym mężem, zdolnym w tym amoku do wszystkiego. Reszta dzieci była na podwórku, bawiąc się na trzepaku zauważyły wybiegającą matkę z małym braciszkiem na rękach, krzyczącą żeby szybko uciekały…. Zdezorientowane dziewczynki nie zdążyły uciec… zbyt szybko złapał je pijany ojciec zaganiając do domu. Dziewczynki wchodząc do mieszkania z przerażeniem omijały zniszczone meble, które we wściekłości zniszczył ojciec. Nie wiedziały co się teraz stanie… Jak się zachować, ani jak uciec…

Czekały na najgorsze nie widząc drogi ucieczki. Myślały, że może wyskoczą przez balkon, ale zbyt mocno się bały…. Pijany i wzburzony ojciec poszedł po benzynę, zaczął oblewać klatkę schodową, schody i kolejne części budynku. Dziewczynki płakały i nie wiedziały jak uciec… Własny ojciec chciał podpalić ich mieszkanie z nimi w środku…

Tyle emocji…. przeszywający strach i brak możliwości ucieczki… osoba, która powinna wspierać, kochać i uczyć, która powinna być wzorem do naśladowania, dawać poczucie bezpieczeństwa – zawiodła, po raz kolejny. Pokazując w tym momencie, że jest zdolna do wszystkiego, że w każdej chwili może odebrać im życie. Udowadniając, że są bezsilne i podlegają na każdym kroku jego decyzjom. Pokazał swoją „siłę” , „władze” nad bezbronnymi dziećmi.

To tylko jedno z jej wspomnień…. Dorastała w domu, gdzie przemoc psychiczna i fizyczna była na porządku dziennym.

Wyzwiska, kopanie, bicie pasem, skakanką czy motyką (tak, motyką, którą się zrusza ziemie przy pieleniu działki) … to tylko kilka z alternatyw, które miały miejsce.

Był taki czas zimową porą, gdy mając 6 może 7 lat bardzo przeżywała to, że nikt jej nie kocha, nikogo nie obchodzi…

Pomyślała więc, że może, gdyby umarła to wtedy ktoś by się przejął… może wtedy rodzice by się zmienili i chociaż bardziej by zwracali uwagę na jej rodzeństwo. Nie zastanawiając się długo poszła w stronę lasu, a że były to czasy, gdzie zimy jeszcze były mroźne, a śnieg potrafił sięgać po pas, poszła w miejsce gdzie zaspy śniegu by ją przykryły…

Położyła się w zaspie i czekała…. czekała aż zamarznie i przestanie czuć… Myśląc o tym, że od zawsze jest sama, nikt jej nie chcę i nigdy nikt nie zwracał na nią uwagi. Leżąc w śniegu zastanawiała się czy ktoś w ogóle zauważy jej zniknięcie? Czy ktoś będzie jej szukał? Nie doczekała się żadnej interwencji…

Na szczęście po paru godzinach, gdy zaczęło robić się ciemno i zaczęła się bać wróciła do domu… Nikt nic nie powiedział, nikt nic nie zauważył, nikt nie mógł się nawet domyślać co mogłoby się stać…

Co dzieję się w głowie takiej dziewczynki? Na kogo wyrośnie? Z iloma problemami będzie musiała się zmierzyć w życiu? Jak sobie poradzi nie będąc niczego nauczona?

Te i wiele pytań ma prawo się rodzić w głowie…

Po wielu przejściach i nieciekawym traktowaniu niskie poczucie własnej wartości to tylko jeden z elementów całego wachlarzu, z którymi w życiu dorosłym przyjdzie jej się zmierzyć…

(Z cyklu prawdziwych historii)

Pewnie słyszałyście wiele podobnych lub innych historii, które przykuwały uwagę cierpieniem dzieci. Jest to cały czas wszechobecny problem w naszym społeczeństwie. Niestety. Czasem możemy komuś pomóc, a czasem tylko wesprzeć słowem.

Pamiętajmy jednak, aby nie być obojętnym. To najgorsze co można zrobić- nie zrobić nic.

Reagujmy na przemoc, na tyle na ile mamy sposobność, to ważne żeby zmienić ten świat na lepszy.

Dzieci z trudnych domów wychodzą na różnych ludzi… dzięki reagowaniu i pomocy mają większe szanse na dobre życie i poradzenie sobie z problemami wyniesionymi z domu rodzinnego….

Pozdrawiam

Mieszkanka pięknych Mazur. Obecnie pracuję w Wyższej Szkole Bezpieczeństwa w Giżycku. Ukończyłam Psychologię Biznesu i Przywództwa na AEH w Warszawie. Od wielu lat interesuję się psychologią i rozwojem osobistym. Chcę podzielić się wiedzą, doświadczeniem i przemyśleniami, które mam nadzieję wpłyną pozytywnie na innych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *